Płyta z 1971 + 8 dodatkowych nagrań - 75 min. Muzyki. Awangardowy przełom artystyczny i wyznaczenie nowych kierunków w muzyce. Na płycie m.in. Świecie nasz, Ocalić od zapomnienia, Dni których nie znamy, Korowód II.KOROWÓD oryginalny album z 1971 roku plus 8 dodatkowych nagrań Nieczęsto zdarza się, by jeden zespół nagrał dwukrotnie ten sam tekst z całkowicie odmienną muzyką. Tak jednak było w przypadku Korowodu Leszka A. Moczulskiego - pierwotnie jego słowa zamykały album MAREK GRECHUTA & ANAWA (1970), składając się na parateatralną, zbiorową melorecytację do muzyki Pawluśkiewicza. Kompozycja Grechuty dała tytuł najważniejszej płycie w polskiej muzyce popularnej. Album otwiera introdukcja Widzieć więcej, dzieło zafascynowanego kulturą wschodu Marka Jackowskiego. Następuje po niej Kantata do słów Jana Zycha, wiersz tak zróżnicowany w nastrojach, że tylko skrajne zabiegi aranżacyjne mogły zapewnić mu adekwatną formę muzyczną. Kompozytor poszedł dalej, tworząc suitę o niezależnych tematach melodycznych, co czyni z Kantaty jeden z najbardziej fascynujących utworów w repertuarze Anawa (w partii skrzypiec Zbigniew Paleta cytuje tu kilka taktów z Szymanowskiego). Chodźmy tam to sielanka niemal w stylu ragtime (z tubą w roli kontrabasu), ale - jak wszystkie sielanki - nie może trwać długo. I rychło okazuje się wstępem do piosenki, która dała tytuł naszej serii: Świecie nasz. Słowa Grechuty zbliżają się do konwencji "protest-songu" (w filozoficznym, nie ograniczającym się do kontekstu społecznego, wymiarze), ale muzyka Pawluśkiewicza czyni z niej hymn pokolenia. Nie hippisów, nie "dzieci kwiatów" - pokolenia, które chciało być ze swoim światem "w zmowie". KOROWÓD to mozaika niezwykłych nagrań - każdy zamieszczony tu utwór należy do innej kategorii muzycznej, a są takie, które tworzą własne, ulotne kategorie (przykładem Kantata). Nawet jednak na tle tego barwnego kalejdoskopu kompozycja Jana Kantego Pawluśkiewicza Nowy radosny dzień zdumiewa i zaskakuje. Wykracza daleko poza idiom muzyki popularnej, a przecież jest tu na właściwym miejscu. Rozbudowany aparat wykonawczy, zahipnotyzowane bolero perkusji i śmiało użyte nagarnia archiwalne ukazują "drugą twarz" Pawluśkiewicza - wkrótce kompozytora muzyki teatralnej i filmowej, w przyszłości wielkich form oratoryjnych. Jeżeli znalazł się na tym epokowym albumie jeden "zwykły przebój", był nim utwór Dni, których nie znamy. Czy aby taki "zwykły"? Tandem autorski Pawluśkiewicz (muzyka) i Grechuta (słowa) uwolnił się od "kabaretowości" wcześniejszych piosenek (w rodzaju Nie dokazuj). Ale szczypta ironii pozostała: "Pewien znany ktoś, kto miał dom i sad..." Wariacyjne zakończenie utworu tworzy "motyw obsesyjny", lecz choć trwa ono długo, pozostawia uczucie niedosytu. Taka muzyka mogłaby nie mieć końca. Podobnie Ocalić od zapomnienia - kompozycja Grechuty do fragmentów "Pieśni" Gałczyńskiego. Najpiękniejszy utwór całego kanonu "śpiewanej poezji"? Tytułowy Korowód to zbiór retorycznych pytań, prowokujących do rozważenia samego sedna człowieczeństwa, istoty humanistycznego posłannictwa człowieka. Grechuta napisał nową muzykę do tekstu Moczulskiego, ale "oddał" kompozycję instrumentaliście. Jej nieograniczona forma okazała się inspirującym tworzywem do brawurowego popisu Jacka Ostaszewskiego na flecie prostym (debiutował na "fujarce" w piosence Świecie nasz). Reszta jest historią... Niebieski młyn nie ma charakteru "wielkiego finału" i nie góruje nad utworem tytułowym ładunkiem emocji. Ale zbudowana tu współpraca kwartetu smyczkowego z perkusją nie ma równych, a przesłanie wiersza Śliwiaka godne jest wieńczyć wybitne, ponadczasowe dzieło, jakim jest KOROWÓD: "na przemian przeklinając i wielbiąc nasz wiek, coraz wyżej jesteśmy głową w nieboskłonie". Letnia przygoda to jedyne "nadmiarowe" nagranie studyjne (radiowe), jakie pozostało po składzie muzyków, którym zawdzięczamy album KOROWÓD. Ta "sentymentalna wycieczka" w rejony Reny Rolskiej potraktowana jest tu z przymrużeniem oka, jak przystało na pastisz, ale gdy do głosu dochodzą smyczki, nie mamy wątpliwości, że gra zespół Anawa. Poważni muzycy serwują nam... autoparodię. Główną część aneksu wypełniają fragmenty interesującego recitalu Marka Grechuty i zespołu Anawa, który odbył się w Państwowej Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu w dniu 26 czerwca 1970 roku (impreza towarzyszyła festiwalowi piosenki). Choć zapis tego koncertu poprzedza nagranie KOROWODU o niemal rok, występuje tutaj trzon zespołu, który wziął udział w nagraniu albumu. Recital otwiera wstęp instrumentalny Intro II z muzyką Jana Kantego Pawluśkiewicza (zatytułowany tak, ponieważ rolę pierwszej introdukcji spełniał utwór Widzieć więcej, wykonywany solo przez Marka Jackowskiego). To mroczne dzieło na smyki i bęben tworzy wstęp godny Kantaty i mogłoby stanowić jej integralną część, jest to bowiem forma wyzbyta wszelkich ograniczeń. Sama Kantata wykonana jest tu z patosem i z pasją, a skumulowane w utworze emocje znajdują uwolnienie w zbiorowym śpiewie, z wybijającym się głosem Jana Kantego, autora tej wielowymiarowej kompozycji. Autorem kolejnego utworu jest Jacek Ostaszewski. Bohater Korowodu jest muzykiem o jazzowym rodowodzie (przed zasileniem grupy Anawa związany był z zespołami Krzysztofa Komedy). Słychać to wyraźnie w pieśni W chłodzie osiczyn w dymie traw do wiersza Tadeusza Nowaka, zaś akordy fortepianu przekonują, że Pawluśkiewicz również nie zatracił jazzowych korzeni. Marek Grechuta brawurowo wykonuje trudną kompozycję, której jedyne istniejące nagranie zachowało się w tej właśnie postaci. Ale głos piosenkarza odzyskuje liryczny ton z równą płynnością, z jaką kompozycja Ostaszewskiego przechodzi w wykonaniu Anawa w Nie chodź dziewczyno do miasta. Rozpoczyna się segment recitalu oparty o repertuar z wczesnego okresu działalności Marka Grechuty i Anawa. Pomarańcze i mandarynki różnią się od wersji studyjnej zbiorowym śpiewem grupy i poprzedza je natchniona recytacja Marka Jackowskiego. Piosenka - jedna z najciekawszych kompozycji Pawluśkiewicza - także zyskuje: na wspólnym śpiewie i na wyjątkowej ekspresyjności Grechuty w porywającym finale. Prawdziwy "wielki finał" miał miejsce rok później, kiedy piosenka Korowód zdobyła na IX KFPP w Opolu pierwsze miejsce - nagrodę Ministra Kultury i Sztuki! Edycję zamyka jej historyczne wykonanie w pełnej festiwalowej gali - grupę zapowiada "Król Konferansjerów" Lucjan Kydryński, a zachwycona widownia opolska wybucha śpiewem niczym tłum zgromadzony dwa lata wcześniej w Woodstock. Oto legenda! Album KOROWÓD okazał się przysłowiowym "jajem węża" - ze składu grających tu muzyków wykluło się nie tylko kilka formacji, ale wręcz kilka odmiennych nurtów muzycznych. Fascynująca, instrumentalna część Korowodu dała początek grupie Osjan - Ostaszewski grał w niej na fletach, a Jackowski na gitarach. Wespół z Tomaszem Hołujem (bębny), muzycy kładli podwaliny popularnej dziś world music. Jan Kanty Pawluśkiewicz reaktywował formację Anawa w nieco przetasowanym składzie i wydał wybitny, pod każdym względem oryginalny album ANAWA (1973), na którym w roli wokalisty wystąpił Andrzej Zaucha. Natomiast Marek Grechuta miał już przed sobą wyraźną, nową drogę... DROGĘ ZA WIDNOKRES. Daniel Wyszogrodzki
|