Najnowsza płyta projektu Jacka White'a lidera The White Stripes
Drugi album firmowanego przez Jacka White'a i Brendana Bensona zespołu The Raconteurs spada na fanow w powielkanocny wtorek niczym grom z jasnego nieba. Ale to jeden z tych gromow, ktory jest nie tyle dopustem bożym, ile błogosławienstwem. Tym razem przedpremierowego zgiełku nie było - nie tak, jak przed dwoma laty, kiedy ukazanie się "Broken Boy Soldiers" obtrąbiano wszem i wobec jako dzieło supergrupy z Detroit, ktorą stworzyli Jack White z The White Stripes (tak naprawdę, to jedyna supergwiazda w tym ensemble'u), jego stary przyjaciel z Detroit, singer-sonwriter Brendan Benson oraz dwojka dojeżdżających z Cincinnati muzykow z grupy Greenhornes: perkusista Patrick Keeler i basista Jack Lawrence. Milczenie spowijające ukazanie się "Consolers Of The Lonely" oraz ścisłe embargo na prezentację nagran z płyty (nawet singla "Salute Your Solution"), obowiązujące do 25 marca, kiedy album znajdzie się w sklepach prawdziwych i wirtualnych, to jednak nie jest jakiś kolejny przejaw ekscentryczności White'a i kolegow. To przemyślany zamach - kolejny, jeśli go umieścimy w szerszym kontekscie ostatnich posunięć Radiohead, The Charlatans, Nine Inch Nails czy R.E.M. - na reklamowe, marketingowe i wydawnicze dogmaty przemysłu muzycznego. The Raconteurs, nagrawszy cały album w ciągu tygodnia na początku marca, odcięli się zdecydowanie od medialnej machiny promocyjnej, mielącej każdy produkt, jaki dostanie się w jej tryby na trywialną, mdłą papkę. "Chcieliśmy, aby ta płyta dotarła do fanow, prasy, radia, itd., DOKŁADNIE W TYM SAMYM CZASIE, tak aby nikt nie miał nad nikim przewagi w zakresie dostępności do niej, odbioru czy percepcji - tłumaczy swym fanom zespoł. - The Raconteurs woleliby, aby to wydawnictwo nie było definiowane przez wskaźniiki jego sprzedaży w pierwszym tygodniu, przedpremierową promocję, czy kogoś, kto ZA WAS dokona jego interperetacji, zanim wy sami go wysłuchacie". Przekładając z angielskiego na polski, a potem z polskiego na nasze, to, mowiąc krotko, nic innego, tylko wyzwanie rzucone mediom, ktore w swych weekendowych wydaniach zwykle nicują na wszystkie strony wszystko to, co ma dotrzeć do fanow w poniedziałek. Jednak The Raconteurs nie idą na wojnę z dziennikarzami, oni jedynie mowią im: " Chcemy to zrobić po swojemu". Aby na coś takiego się poważyć trzeba mieć - taka jest prawda - mocną pozycję na rynku. A taką mają i sam White - bezdyskusyjnie najciekawsza postać w rocku, jaka wyłoniła się z nurtu nowej nowej fali po 2000 roku - i The Raconteurs po sukcesie komercyjnym i prestiżowym albumu "Broken Boy Soldiers". Trzeba mieć rownież - a może przede wszystkim - niezachwianą wiarę w zwycięstwo swojej artystycznej wizji nad marketingiem. "Consolers Of The Lonely" wiarę tę usprawiedliwia. To konsekwentna kontynuacja "Broken Boy Soldiers", na ktorym The Raconteurs z nonszalancją, ale i miłością złożyli za jednym zamachem hołd i rockowej tradycji, i dziedzictwu ludowej muzyki amerykanskiej. Nie inaczej jest teraz, w koncu taka była idea, przyświecająca od początku tworczości zespołu. White przecież w ciągu krotkich dwoch lat nie przestał kochać bluesa, country i garażowego rocka, a Benson - Beatlesow, Stonesow i innych wykonawcow z lat 60. i pierwszej połowy 70. Jeśli jednak debiutancki album zawierał 10 stylowych, doskonale skrojonych na miarę dawnych singlowych hitow utworow, to "Consolers Of The Lonely" wyraźnie aspiruje do kategorii albumow koncepcyjnych. Nie tyle może tych podporządkowanych bardzo wyrazistej fabule, jak rock-opery The Who (choć do mniejszych dramaturgicznych form tego zespołu, jak "Baba O'Riley", są tu wyczuwalne aluzje, choćby w "Rich Kid Blues"), ile tych utrzymanych w bardziej abstrakcyjnej i wielowątkowej stylistycznie poetyce, jak klasyczne dzieła gatunku: "Sergeant Pepper's Lonely Hearts Club Band" The Beatles, "S.F. Sorrow" The Pretty Things czy "Village Green Preservation Society" The Kinks. Pewnie dlatego The Raconteurs podkreślają w swych oświadczeniach, że najlepiej ich nowej płyty słuchać na winylu i dążą do tego, by w sprzedaży internetowej sprzedawano go wyłącznie w całości, a nie na pojedyncze piosenki. To jednak ze względow technicznych nie jest chwilowo możliwe, ale podobno ma wkrotce być, tak że detaliści wszystkich krajow, spieszcie się! Na sklasyfikowanie w kilku słowach wszystkich terytoriow, po jakich grasują The Raconteurs na "Consolers Of The Lonely" trzeba by pewnie dysertacji o objętości pracy magisterskiej. Co jednak - obok oczywistych rewizyt w miejscach narodzin bluesa i country ("Old Enough", "Pull The Blanket Off") - rzuca się w oczy i uszy, to zaabsorbowanie hard i blues-rockiem wczesnych lat 70., jakby z okolic Led Zeppelin, Free i Stonesow z okresu "Exile On Main Street" ("Consoler Of The Lonely", "Salute Your Solution", "Hold Up"), lecz rownież, dla przeciwwagi, w miejscach wcześniej eksploatowanych przez Boba Dylana, Grama Parsonsa i Neila Younga. Co u The Raconteurs jest nowością, to odwiedziny w legendarnym studiu Muscle Shoals, gdzie powstawały klasyczne nagrania gospels i soul, co dokumentują znacząco podkreślone grą sekcji dętej utwory "The Switch And The Spur" i "Many Shades Of Black". Nic jednak nie jest tu jednoznaczne, łatwo dające się zaszufladkować czy zdefiniować. To co z talentow, erudycji i ambicji członkow The Raconteurs powstało, to imponująca, w pełni autorska panorama płynnie przenikających się i wzajemnie inspirujących tradycji: tych starych, kształtujących muzyczną tożsamość Ameryki w czasach przedrockowych, jak i nowszych, właśnie rockowych - kosmopolitycznych, będących już domeną globalnej popkultury.
|