Jej muzykę chwalą wszyscy - od Grimes poprzez Sky Ferreirę, aż po samą Miley Cyrus, a jej electro popowy hit "Royals" w błyskawicznym tempie podbił amerykańską listę Billboard Hot 100. Tym samym Lorde (tak naprawdę Ella Yelich-O\'Connor), pochodząca z Auckland zaledwie 16-letnia wokalistka, stała się najmłodszą artystką jaka w ciągu ostatnich 26-ciu lat trafiła na 1. miejsce amerykańskiej listy singli. Co więcej, w drodze na szczyt pokonała wspomnianą Miley Cyrus, a także Katy Perry. Zresztą ta ostatnia nawet zaproponowała Nowozelandce możliwość wspólnej trasy koncertowej, którą jednak Lorde odrzuciła. Młoda wokalistka nazywana skrzyżowaniem Amy Winehouse i Fiony Apple słusznie stawia na siebie i swój talent. Do tej pory strategia nie zawiodła - w jej rodzimej Nowej Zelandii nagranie "Royals" dotarło do 1. miejsca najlepiej sprzedających się singli, kiedy nawet nie było jeszcze teledysku w sieci, a niewiele później debiutancki album "Pure Heroine" zyskał status platyny. Zresztą Lorde przyznaje, że to właśnie często aura tajemniczości i nieoczywistości pociąga ją w artystach najbardziej. Dlatego wśród swoich ulubionych wymienia The Weeknd i Burial, choć wychowała się słuchając raczej Neila Younga, Fleetwood Mac, The Smiths, Nicka Drake'a, a także Etty James i Otisa Reddinga. W przypadku Lorde jednak talent był tak oczywisty, że już w wieku 13 lat podpisała kontrakt z Universal Music. Choć dopiero kiedy jej drogi skrzyżowały się z producentem Joelem Little w pełni pokazała swoją wyjątkowość. I właśnie "wyjątkowość" to chyba najlepsze słowo żeby określić materiał na "Pure Heroine" - niezwykle dojrzałej płycie stworzonej przez niezwykle młodą osobę.
|