Błażej Krol nie lubi odpoczywać. Podczas, gdy jego solowy debiut "Nielot" wymieniany był wśrod najważniejszych płyt zeszłego roku, on konczył nagrywać jego następcę. Proces tworzenia kolejnych płyt, czy to z UL/KR, czy pod własnym nazwiskiem, czy w innych projektach, można by uznać za kompulsywny, gdyby nie szczegołowo przemyślany charakter każdego wydawnictwa. Konkretnymi punktami na mapie inspiracji podczas nagrywania szkicow nowej płyty było brzmienie gitar Robina Guthrie z Cocteau Twins czy Adriana Belew w King Crimson i syntezatorow używanych na albumach Laurie Anderson oraz atmosfera "UR" Lecha Janerki. Za rozbudowaną warstwę rytmiczną "WIJA" odpowiada z kolei przypadkowo przesłuchana składanka italo disco i fascynacja automatami perkusyjnymi z ktorych korzystał m.in. Ken Laszlo. I choć nad całością bezsprzecznie unosi się duch lat 80-tych, to muzyka Krola wciąż pozostaje propozycją w pełni autorską i odrębną. Głos oraz impresyjne, introwertyczne teksty Krola stały się jego znakiem rozpoznawczym i roztacza nad "Wijem" mroczną i zimną aurę niesamowitości. To ona sprawia, że codzienne czynności i sytuacje nabierają złowieszczych znaczen, w ktorych panują wycofanie, niepewność i wyczerpujący stan czuwania. Błażej Krol chadza własnymi ścieżkami, z dala od przetartych szlakow i pierwszego planu. Być może dlatego pytany o "WIJA" mowi o muzyce dla "statystow i kaskaderow".
|