"'Orphans' to szorstkie i czułe melodie. Rumby o syrenach, shuffles o katastrofach kolejowych, tarantelle o owadach, madrygały o tonięciu. To przestraszone, złe kawałki o ekstazie i melancholii. Kawałki, które miały twarde dzieciństwo. Kawałki o wątpliwym pochodzeniu wyrwane z rąk okrutnego losu, a teraz oczekujące odrobiny czułości. Nie bójcie się przygarnąć ich do waszych domów. One nie gryzą. One tylko potrzebują uwagi". Tymi słowami Tom Waits zachęca do zwrócenia uwagi na jego trzypłytowy album "Orphans: Brawlers, Bawlers And Bastards", który zawiera 56 rzadkich nagrań, w tym 30. dotąd niepublikowanych songów oraz 24 stronicową książeczkę. Owe muzyczne "sierotki" Waitsa zostały na trzech płytach pogrupowane według znajdującego się w podtytule klucza. Tak więc "Brawlers" zawierać będą utwory bluesowe i knajpiane, "Bawlers" - celtyckie i folkowe ballady, walce, kołysanki i lamenty, a "Bastards" - muzykę bardziej eksperymentalną i udziwnioną. Obok nowego, premierowego repertuaru, na "Orphans" znajdą się dawniejsze utwory nagrane przez Waitsa do filmów, spektakli teatralnych i innych artystycznych projektów, realizowanych przez niego samodzielnie, bądź z żoną, Kathleen Brennan. Warto dodać, że ta niezwykle twórcza para małżeńska ostatnio uplasowała się na 4. miejscu na liście "100 najlepszych żyjących autorów piosenek", ogłoszonej przez wpływowy magazyn "Paste". Oprócz tego na płytach znajdą się oryginalne interpretacje piosenek innych autorów, w tym tak różnych, jak The Ramones, Daniel Johnston, Leadbelly, Jack Kerouac czy Kurt Weill i Bertold Brecht.
Po luksusowej, limitowanej, opatrzonej 94-stronicową książeczką - no i raczej drogiej - pierwszej edycji albumu "Orphans" Toma Waitsa, firma Anti-/Epitaph przygotowała nieco tanszą, "paperbackową" wersję tego wydawnictwa. Układ i zawartość muzyczna pozostaje bez zmian, jednak książeczka została zredukowana do 24 stron. 56 utworow, w tym 30 nowych lub nigdy wcześniej nie publikowanych, a 26 nie występujących na oficjalnych, autorskich albumach Toma Waitsa, to już dość, by przyprawić o przyspieszone bicie serca każdego fana owego wybitnego amerykanskiego poety, gawędziarza, kompozytora i wokalisty, ale także aktora i niezrownanej osobowości scenicznej. Waits wraz z żoną, Kathleen Brennan spędzili trzy lata zbierając rozproszone po rożnych wydawnictwach piosenki, poszukując strzępow utworow kiedyś napoczętych, ale nigdy nie dokonczonych i pogrzebanych w przepastnych domowych archiwach oraz pisząc zupełnie nowe kawałki. Proces ten - jak mowi Waits - przypominał łapanie kurczakow, ktore rozbiegły się po całej plaży. Jednak wreszcie jakoś udało się wszystkie te niesforne "sierotki" wyłapać i rozdzielić na trzy mniejsze stadka, wedle pochodzenia i temperamentu. W skład pierwszego stadka weszły największe "rozrabiaki" (czyli tytułowi brawlers), szczycący się nienagannym amerykanskim rodowodem (rożne odmiany bluesa, trochę pieśni pracy, odrobina gospels i szczypta country). Do drugiego stadka zapędzono "mazgajow" (bawlers), czyli indywidua trochę sentymentalne, liryczne, melancholijne, a niekiedy tragiczne, wywodzące się z rożnych tradycji: od plebejskich walczykow i tang, przez folk o celtyckim rodowodzie, po jazzujące ballady, przywołujące na myśl Louisa Armstronga, Nata "Kinga" Cole'a, Binga Crosby'ego, Perry'ego Como i całą plejadę wokalistow i piosenkarzy, zwłaszcza ze złotej epoki przedrockowych lat 50. Ci, co pozostali, to "bękarty" (bastards), o rzeczywiście bardzo rożnym i niekiedy zawikłanym rodowodzie. Ale Waits i Brennan bynajmniej nie potraktowali ich z pogardą, lecz ze szczegolną czułością. A było warto, bo w tym rożnorodnym gronie znaleźli się m.in. song Brechta i Weilla "What Keeps Mankind Alive", wiersz Charlesa Bukowskiego "Nirvana", piosenka Jacka Kerouaca "Home I'll Never Be", przerobiona na ponury kajdaniarski marsz dziarska pieśn pracowitych krasnoludkow z "Krolowej Śnieżki", "Heigh Ho", mrożący krew w żyłach cover "King Konga" legendarnego Daniela Johnstona czy żartobliwe, podane ze swadą najlepszych komikow skecze "Dog Treat" (o karmie dla psow) czy "Missing My Son" (o miłej starszej pani, ktora okazuje się wytrawną naciągaczką). Jeśli płyty "Brawlers" i "Bawlers" prezentują nam Waitsa bardzo dobrze znanego, to "Bastards" ukazują jego nieco mniej znane - lecz nie mniej fascynujące - oblicze.Wśrod utworow zebranych na albumie "Orphans" znaleźć można także niemal wyczerpujący wybor piosenek pisanych przez Waitsa i Brennan na zamowienie tworcow takich filmow, jak "Dead Man Walking: Przed egzekucją" ("The Fall Of Troy", "Walk Away"), "Koniec przemocy" ("Little Drop Of Poison", ktory jeszcze raz został wykorzystany w "Shreku 2"), "Liberty Heights" ("Putting On The Dog", "It's Over"), "Pollock" ("The World Keeps Turning"), "Big Bad Love" ("Long Way Home", "Jayne's Blue Wish") czy nagrodzona w 1998 r. Oscarem krotkometrażowa animacja "Bunny" ("Bend Down The Branches"). Jest tu także więcej coverow, niż te wspomniane przy okazji "Bastards", w tym tak niezwykłe, jak "Sea Of Love" znanego ze wspołpracy z Massive Attack Horace'a Andy'ego, "Ain't Goin' Down To The Well" i "Goodnight Irene" Leadbelly'ego czy "The Return Of Jackie And Judy" i "Danny Says" The Ramones. Po co zresztą o tym gadać. Tego trzeba samemu posłuchać i zanurzyć się bez reszty w dziwny, czasem śmieszny czasem straszny świat Toma Waitsa. Najwyższe noty albumu w recenzenckich rankingach ("Mojo", "Uncut", "NME") i powrot Waitsa na okładki licznych magazynow, od niedzielnego wydania brytyjskiego "The Observer" po niemiecki "Jazzzeit", szwedzki "Sonic" czy włoski "Buscadero" mowią wszystko już nie tylko o wysokiej pozycji artysty na rynku anglosaskim, ale o globalnym zasięgu jego sztuki.Więcej informacji: http://www.myspace.com/tomwaits
|