Po prawie trzyletniej przerwie od ukazania się wyśmienitego, transowego "Feathers", psychodeliczno- stonerskie bractwo Dead Meadow - pochodzące z Waszyngtonu, ale osiadłe dziś w Los Angeles - powraca na scenę nowym albumem "Old Growth". Warto było cierpliwie czekać!
Muzykę Dead Meadow początkowo klasyfikowano jako coś, co może pogodzić miłośników klasycznego psychodelicznego rocka spod znaku Pink Floyd, fanów gitarowych riffów Black Sabbath oraz zwolenników stonerskich transów, wychowanych na Kyuss. Dziś już nie całkiem to się sprawdza, bo od czasu ukazania się "Feathers" nastąpiło wyraźne przesunięcie się w stronę bardziej "tradycyjnych" gitarowych brzmień bluesowych, zresztą wyśmienicie wyegzekwowanych ("Ain't Got Nothing [To Go Wrong]", "Between Me And The Ground", "The Great Deceiver"), no i chyba w ogóle w stronę bardziej zrelaksowanego mainstreamowego rockowego grania, charakterystycznego dla tradycji Zachodniego Wybrzeża.
[...więcej...]